czwartek, 20 października 2011
Kaloryfer cenny - nie tylko na brzuchu!
Dziś zdjęcie durnostojki ponieważ pod znakiem figurek upłynęło mi dzisiejsze popołudnie. Przygotowuję CANDY, które łączą to co lubię (wiem, że nie tylko ja - stąd utwierdziłam się w pomyśle). Chciałam czekać aż przeniosę się do pracownio - warsztatowni ale straciłam cierpliwość. Popełniam je w domu. Zostało mi tylko (lub aż) żmudne wykańczanie. Całość mogła by przebiegać szybciej ale stanowisko do suszenia, które opracowałam na kaloryferze jest permanentnie zajmowane przez kota. Oczywiście kot uważa, że wszystko jest w porządku ponieważ zajmuje je tylko w sezonie grzewczym - czyli większą część roku mogę sobie tam trzymać co tylko chcę. No i tak słabość do kota wydłuża czas schnięcia prac...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
ojeju, tak bym chciała takiego ptaszka, mogę u Ciebie kupić?? a co to CANDY? oprócz cukierka oczywiście...?
OdpowiedzUsuńWidać, że nie chodzimy po innych blogach ;)
OdpowiedzUsuńJak ogłoszę to się dowiesz! Frajda jak z cukierków!
A ptaszka oczywiście albo możesz zamówić albo załapać się na the ptaszka :)
śliczne ptaszki :D a kot na kaloryferze musi wyglądać rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńtakie ptaszki i jeszcze duuuuża biała klatka. pasowałyby do mojego wnętrza ;)
OdpowiedzUsuń