poniedziałek, 28 stycznia 2013

Ulubiona projektantka

Kraków zatopiony jest pod białą pierzynką, pada codziennie więc skrzętnie zakrywane są warstwy psich kup i ten bezpardonowo żółty śnieg. Jednym słowem - ładnie :) A w nawiązaniu do ostatniego wpisu nie zaliczyłam żadnej wywrotki, za to w drodze do babci widzieliśmy pana jeżdżącego na łyżwach środkiem chodnika :)

Dziś mam do pokazania fornirowe pudełko z decoupage'm w środku, o tyle oryginalnie że na zewnątrz go w ogóle nie ma.




Zaczynając od początku - poznałam przez internet cudowną, bardzo utalentowaną Sabinę, która pod pseudonimem Lalibajka szyje różne miniaturowe cudeńka. Nie prowadzi bloga (jeszcze nie ;)), za to ma stronkę na FB, gdzie można podziwiać i zamawiać jej prace.
Na Lalibajkę trafiłam przez Allegro, potem był FB a teraz korespondujemy radośnie ze sobą i bardzo się cieszę, spotkałam kolejną bratnią duszę.
Jak w końcu złapię dobre światło w odpowiednim czasie, będę się chwalić lalkowymi ubrankami.

W każdym razie zrobiłam dla Sabiny pudełeczko z jej przepięknym logiem. Wiem, że paski są potwornie krzywe ale malowałam je z takim zapamiętaniem, że na całość spojrzałam z dystansem jak już było wszystko polakierowane :) Zamysł był taki, że "Lalibajka" będzie na wieczku - no ale jak zrobić pudełeczko bez decoupage'u ? Stąd całość serwetkowych wzorków znalazła się w środku. Mały element wewnątrz wieczka nie jest dla mnie niczym nowym, za to ozdobienie całości wnętrza było sporym wyzwaniem - zwłaszcza boki.

W sumie jestem zadowolona z efektu a najbardziej z tego, że podoba się nowej właścicielce :)))

Dużo całusków na cały tydzień :)


poniedziałek, 21 stycznia 2013

Miseczka i Walczyk sadystyczny

Na początek piosenka Jeremiego Przybory - "Gołoledź". To hołd dla dzisiejszych zjawisk pogodowo - społecznych, jakie miały miejsce w Krakowie :)
Idąc do pracy odszczekałam radość z mojego ulubionego fragmentu o "prześmiesznym pląsie staruszki". Pląsałam jak ona, a mój małż zasugerował, że osiągnęłam już rzeczony wiek :)


Pokropił deszczyk drogi
i mrozek je nawiedził -
spełniając tym wymogi
powstania gołoledzi.
Nareszcie sen się wyśnił -
kierujmy więc uwagę
na miły widok bliźnich
tracących równowagę.

Gołoledź, ach, gołoledź!
Któż większą radość zna?
Oj, nie da nam zramoleć
gołoledź, le verglas!

Nic ducha tak nie cieszy
jak tarapaty ciała,
gdy - bęc i postać leży,
co przed chwileczką stała.
Nad potłuczonym zadkiem
się inna postać biedzi.
Nas śmieszą nie przypadkiem
ofiary gołoledzi.

Gołoledź, ach, gołoledź!
Niepowtarzalna gra!
Oj, wszędzie będzie boleć
gołoledź, le verglas!

Tu ktoś się podparł nosem,
aż z nosa poszła stróżka!
Prześmiesznym tam znów pląsem
posuwa się staruszka.
Staruszek jej z pomocą
śpieszący machnął kozła.
Rozrywki miłe to są -
gołoledź je przyniosła.

Gołoledź, ach, gołoledź!
To pląs! To wstrząs! To łza!
Nad wszystko będziem woleć
gołoledź, le verglas!

Największe - co i nie dziw -
do śmiechu są powody -
gdy się na gołoledzi
roztańczą samochody!
Piaskarki drzemią w bazach
dotknięte brakiem piasku -
więc w krąg po szosach hasa
wesoły tan pojazdów.

Gołoledź, ach, gołoledź!
Kostucha walca gra.
Hej, duszę Bogu poleć!
Gołoledź! Le verglas!

Od rana pada deszcz i jest mróz, na samochodach gruba warstwa lodu. Nie zaliczyłam dziś spektakularnej choreografii ale dzień się nie skończył i jeszcze mamy iść do babci małża. Jakby co - dam znać :)))
Postanowiłam pokazać dziś miseczkę ceramiczną, stara ale jeszcze się nią nie chwaliłam. W poprzednim poście były w niej losy. Jest na niej (w niej) moje ulubione pomarańczowe szkliwo i farba podszkliwna, która dała te piękne turkusowe wybarwienia. A historia wybarwień jest taka, że kiedy ją szkliwiłam byłam strasznie wściekła i zaczęłam najpierw malować błyskawice KD14 (to farba podszkliwna) a potem mi przeszło i pokryłam całość tym energetycznym szkliwem. Wielka była niespodzianka, gdy po wypaleniu ukazały się turkusy :) Oczywiście należyta znajomość chemii uczyniła by to zjawisko przewidywalnym...


Życzę wszystkim miłego tygodnia  i dobrej przyczepności :)

piątek, 18 stycznia 2013

Kocia sprawa - część druga :)

To już dzisiaj same przyjemności :)





Oficjalnie do akcji przyłączyło się siedemnaście osób. Dziewczyny bardzo Wam dziękuję, pomimo dotychczasowego braku sukcesu wasza życzliwość wiele dla mnie znaczy! Wielka buźka dla wszystkich!!!

Co do losowania przyznam bez bicia, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia nie pociętych losów. To wina gilotyny do papieru - zanim wzięłam aparat moja dzielna asystentka już się uwinęła z przygotowaniem losów. Zaświadczam, że wszystko było przeprowadzone uczciwie.

Poniżej asystentka, czyli Roksana, moja Grzecznościowa Sierotka podczas losowania :)






Z przyjemnością zawiadamiam, że wylosowana została Karolcia z blogu Modelinka10024.
Dowody poniżej :)
Dowód z użyciem lampy błyskowej (powyżej) i dowód dowodu - poniżej ;) Napis widać słabo ale jest czytelny.

Roksana była zadowolona z takiego obrotu sprawy bo po pierwsze lubi "Karolcię", pamiętam że też byłam zachwycona a po drugie był to nr 15 czyli dzień jej urodzin :)

Karolci gratuluję i zgodnie z deklaracją sama się do niej odezwę a Wam wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję za udział.

Ogonek i Serduszko vel Wątróbka dalej szukają domu więc miejcie nas w pamięci :)

Pozdrawiam ciepło i życzę miłego weekendu :)

środa, 16 stycznia 2013

Kocia sprawa - część pierwsza

Dawno nie pisałam i nawet wiem dlaczego. Otóż miałam opór bo postanowiłam sobie, że w kolejnym poście napiszę o kotkach a w zasadzie nic wesołego nie mam do napisania.
Tak jak wspominałam Słodziaczki zostały przygarnięte na czas zimy przez moją ciocię, która do miłośników kotów nie należy. Gdybym miała podać największe zdziwienie 2012 roku było by nim niestety to, że jak ktoś kotów nie kochał to już nie pokocha... Ciocia od pierwszego dnia wykazała się dużą otwartością, mówiąc np że skoro koty są jej gośćmi to nie będzie przed nimi zamykać żadnego pokoju. Pamiętam, że zanim ja odważyłam się przygarnąć kota bałam się spać z cudzymi kotami i zawsze zamykałam drzwi. Otóż z ciocią kotki śpią od pierwszej nocy - szacun ;p Niestety status "przechowania na zimę" jest dalej utrzymany i często pada pytanie kiedy w końcu będzie ciepło i przyjdzie wiosna - i nie chodzi o to że będą kwitnąć kwiaty...
Podsumowując kotki mają się dobrze ale dalej szukają domu. Poniżej najsmutniejsze zdjęcie ale z takim komentarzem się wszystkim kojarzy.





No i właśnie - strasznie ponuracki post mi wyszedł...

Ale jest i wesoła anegdotka. Otóż pojechaliśmy z kocurkami na zabieg (gdyby zaczęły znaczyć teren w mieszkaniu, pewno nie doczekały by do wiosny). U przemiłej, fantastycznej pani weterynarz - niczym w słabej miejskiej legendzie okazało się, że Serduszko jest dziewczynką! Okazało się to dosłownie w ostatniej chwili tuż przed podaniem narkozy... Teraz z moim małżem nazywamy ją Wątróbka :))) Oczywiście nikt oprócz nas tego nie robi ze względu na obraźliwy wydźwięk imienia :)

Jutro wylosuję cukierka spośród wszystkich dobrych serc, które włączyły się do akcji. I może nawet nie będę się wspomagać Randomem ze względu na małopolskie ferie i obecność w naszym domu Gościnnej Sierotki.
Na razie życzę miłej nocy :*

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Losowanie





Witam wszystkich zainteresowanych i przepraszam, że dopiero dziś choć miało być wczoraj.
Serdecznie dziękuję za udział w zabawie i ciesze się, że tak wiele z was lubi bajki a zwłaszcza tę :)

Jak zwykle z pomocą przyszedł mi Pan Random i podpowiedział 14 numer komentarza, pod którym ukrywa się blog Rev!-Art, prowadzony przez Martę (Marta zaprasza na powitalnego cukierka).
Serdecznie gratuluję i czekam na kontakt a zwłaszcza wypowiedź na temat preferowanej pory roku.





A wszystkim Wam dziękuję za komentarze, które dodają mi skrzydeł i sprawiają, że się chce. Duża buźka! :*

piątek, 4 stycznia 2013

Trza być w butach na weselu






Pierwsza praca w tym roku i pierwsze wyzwanie. To również pierwsze buty jakie zrobiłam kiedykolwiek. Dla Monster High oczywiście, dla mniej zorientowanych w rozmiarach - porównawczy pieniążek :)
W zasadzie jak na szewski debiut nie mam co narzekać choć okiem twórcy widzę kilka niedociągnięć. A raczej powinnam napisać, że jestem zadowolona a jeśli zdecyduję się zrobić kolejne to może będą lepsze.

Lalki nie pokazuję bo nie jest jeszcze skończona. Jest zaczęta i programowo ma mieć pończochy. Jeśli lalka ma pończochy lub rajstopy to bezszkodowe wciśnięcie jej na stopy oryginalnego obuwia graniczy z cudem. Taka jest historia powstania bucików :)

Osoby, które mnie znają wiedzą że mam słabość do butów, domownicy wiedzą, że nie mam ich gdzie pomieścić, dlatego przechowuję je w pudełkach.
Taka jest historia powstania pudełka na buty :)
Prawda jest taka, że jak już zrobiłam buty nie mogłam się powstrzymać przed dorobieniem opakowania...




















Bardzo Wam dziękuję za wszystkie życzenia i ciepłe słowa. Życzę miłego weekendu i przypominam o ostatniej szansie na Bajkowego Cukieraska :)

środa, 2 stycznia 2013

Czym się chwalić nie wypada...

Odrabiając zaległości będę się chwalić, na sam koniec zostawiając to czym chwalić się nie wypada.
Przed świętami spotkały mnie dwie wspaniałe niespodzianki.

Po pierwsze dostałam przepiękną zakładkę z MM od Jomo czyli zakładkowej mistrzyni z Domu pod Dobrą Nowiną. Jomo ma zwyczaj obdarowywania osób, na których blogach wygrała candy - stąd moja zakładka. Kiedyś zachwycałam się w komentarzu taką zakładką, co nie uszło uwadze autorki. Do zakładki dołączone były życzenia.

Na drugą niespodziankę wątpliwie zasłużyłam bo tylko udzieliłam marnej porady w sprawie decu. Otóż nomen omen Balerina Szydełkowania zrobiła dla mnie te absolutnie przecudne Mikołaje.
Ale to nie koniec. W tak zwanym międzyczasie na balerinowym blogu odbywało się candy na które chciałam się zapisać. Ze względów technicznych nie udało mi się zostawić komentarza, zamiast którego wysłałam do organizatorki maila. Reklamacja została rozpatrzona i dodatkowo przyleciał do mnie zestaw serwetek (co zawsze cieszy) i herbatki (co cieszy wybitnie).






DZIEWCZYNY BARDZO SERDECZNIE WAM OBU DZIĘKUJĘ, ZROBIŁYŚCIE MI OGROMNĄ FRAJDĘ, NIESPODZIANKĘ I PRAWDZIWĄ PRZYJEMNOŚĆ. WIELKA BUŹKA :***


I na koniec czym chwalić się nie wypada, robię to w tajemnicy i z ukrycia. W ramach noworocznego prezentu, trafiwszy na nią na Allegro weszłam w posiadanie prawdziwie złej, przebiegłej i cudownie cynicznej Mother Gothel. Czyli mam kolejną nie przystającą do wieku durnostojkę.
Kusi mnie żeby ją przemalować ale na dokładnie taki sam makijaż jak oryginalny więc nie wiem czy jest sens... W przeciwieństwie do Monsterek, z tym co ma na twarzy wygląda dobrze ale też w przeciwieństwie do Monsterek wszystko co ma poniżej szyi mogła by mieć ładniejsze. Jednym słowem nie ma rzeczy doskonałych. Za to jest taka jak chciałam, z Disney Store'u, ładniejsza niż wersja Mattel. Marzenia należy spełniać!

Pozdrawiam Cieplutko :)))