niedziela, 24 czerwca 2012

Prezent dla taty

Dziś chwalę się tym, co w sobotę dostał ode mnie tata :) Jak już pisałam serwetki poszukiwałam przeszło pół roku ale zawzięłam się ponieważ jest ona idealną ilustracją tego, co od kilku lat ma miejsce na działce a w zasadzie w ogrodzie moich rodziców. Serwetkę udało mi się kupić w sklepiku u Kejti.
A więc nie w ślicznym starodawnym wózku a w pyszczku (ale w ilości zbliżonej, moim subiektywnym zdaniem) zaprzyjaźniona kotka sąsiadów w okolicy maja... W sumie jest to z jej strony dość uczciwe. Znalazła "życzliwych" (żeby nie powiedzieć "frajerów"), którzy krzywdy nie robią a wręcz przeciwnie, jeść dają, głaszczą, pieszczą, wyciągają kleszcze i przemawiają z czułością. Ile można znosić myszy? Przynosi to, co ma najlepszego i niech sobie już tam radzą z nimi... I cóż - tata kotki kocha, mają bezpieczny domek, zrobiony ze starego ula, co roku ulepszany (ma część sypialną, ogrodzone patio a w tym roku pojawiła się osobno toaleta - żwirek zawsze był, ale teraz jest w innej części z wejściem z patio). Tak, to mnie zaskoczyło - mówię "mamo, tam w tylniej części patio jest taka wielka szpara, kotki mogą wypaść!" a mama: "to nie szpara to wejście do toalety"... Oczywiście kotki z wozu - prawowitym właścicielom lżej a my dealujemy kociątkami od dobrych kilku lat; jest to temat na zupełnie oddzielnego posta. Nadmienię tylko, że pierwszy był ten czarno-biały co się wpycha czasem na pierwszy plan jak robię zdjęcia.

Prezent składał się z dwóch części (w kolejnym poście pokażę następną). Dziś prezentuję segregator na listy (jak to się właściwie nazywa?!). Zrobiłam go w stylu schabby chic, dwukolorowy, żeby pasował do serwetki i nie odciągał od niej uwagi.






Środkową przegródkę można wyciągnąć - była najwygodniejsza do ozdabiania ;)



Oczywiście tu też będę apelować do mieszkańców okolic Krakowa a w zasadzie Krzeszowic o przygarnięcie maluchów ale nie uprzedzam faktów ;p
Bardzo wszystkich pozdrawiam i życzę miłego tygodnia :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Osłonka na doniczkę

W temacie blogowanie mam coraz większe zaległości więc postanowiłam dodać coś na czasie. Co prawda tulipany już od dawna nie kwitną ale osłonka na doniczkę do początku lata jak najbardziej pasuje :) W sumie jak na razie szkoda mi ją przeznaczyć na kwiatka i trzymam w niej strzępki serwetek. Już wielokrotnie przekonałam się, że taki strzępek może czasem całkiem uratować kompozycję :) Poza tym przygotowuję decuprezent dla taty na sobotę więc jak już go wręczę nie omieszkam się pochwalić (zwłaszcza, że na serwetkę polowałam ponad pół roku).






Bardzo dziękuję Livii z blogu Kreatywnie za wyróżnienie. Już takie posiadam więc nie dopełniam wszystkich formalności ale jest mi bardzo miło, że znalazłam się wśród wybrańców :)))
Poza tym Jabloniee zaprosiła mnie do odpowiedzenia na zestaw pytań - wywiążę się jak będę miała luźniejszą chwilę - dziękuję, że o mnie pomyślałaś!
A tak w ogóle cieszę się temperaturą bo w końcu mogę chodzić lekko ubrana i nie marznę (marznę nieco dłużej niż statystyczni inni, co gorsza marznę dłużej i wcześniej zaczynam). Pozdrawiam więc cieplutko i bardzo dziękuję, że do mnie zaglądacie! :***

czwartek, 14 czerwca 2012

Franciszek

Dawno nie dodawałam nic z ceramiki więc nadeszła pora na kolejną figurkę. Figurkę nazywam Franciszkiem (nie jest to ten święty ale skojarzenie dokładnie to). Do ulepienia go zainspirował mnie pewien ptaszek, który przylatywał do ogrodu na działce moich rodziców. Kiedy mi o nim opowiadali myślałam, że coś koloryzują ale widziałam to na własne oczy. Otóż kiedy tata zaczynał plewić albo coś kopać w ziemi - nie widłami czy szpadlem a klęcząc i przy użyciu mniejszych narzędzi, od razu przylatywał mały, poczochrany, śmieszny ptaszek i siadał w odległości wyciągnięcia ręki. I taki to był tandem - jak tata znalazł w ziemi jakiegoś robaka kładł go przed ptaszkiem, który bez zastanowienia połykał prezent. Wiem, że zwierzęta mogą wyczuwać swoich miłośników ale ten konkretny rozczochraniec był wyjątkowym spryciarzem. I na dodatek bystrzakiem skoro skojarzył cudze kopanie w ziemi z dostępem do przekąsek :)
Ceramiczne ptaszki były szkliwione na żółto ale w trakcie wypalanie zostały zabarwione oparami KD14. To miały być takie wesołe kanarki (żeby się nie kojarzyły z gołębiami bo jako Krakowianka nie uznaję goszczenia na sobie Columba livia f. urbana, lubię je karmić ale bez spoufalania się!). Dodatkowo jeden siedział na naczynku (do którego wg koncepcji miałam wsypać drobne nasionka) ale się oderwał i gdzieś odleciał...



Podobno jutro ma być ostatni taki rozszlochany deszczem dzień i już nie mogę się doczekać upałów - choć bardzo lubię chodzić w moich kaloszach w kolorowe paski :)

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Gęsi


Skrzynka (dosyć sporych rozmiarów), shabby chic z serwetką, którą przywiozłam sobie z podróży poślubnej (z Helu). Działo się to parę dobrych lat temu i paczka owych serwetek już zupełnie zeszczuplała. A to bardzo wdzięczna serwetka :)
W skrzyni jak widać na zdjęciu przechowuję cukierki dla uczestników warsztatów. Bardzo lubię widok dziecięcych minek, kiedy ją otwieram - jakbym tam trzymała prawdziwe skarby :)



Cieszę się, że podobał się Wam post o podstawach decoupage'u. Postaram się niebawem coś w tym temaie dorzucić ;)

niedziela, 10 czerwca 2012

Decoupage - jak zacząć


Ponieważ dostaję dużo pytań na temat rozpoczęcia decopupage’u postanowiłam opisać to, co moim prywatnym zdaniem może stanowić ZESTAW STARTOWY. Prawda jest taka, że rynek decu oferuje nieskończoną gamę produktów różnych zastosowań a będąc na etapie próbowania swoich sił można się bez znacznej większości obyć. Ja tej techniki uczyłam się zupełnie sama, gdy jeszcze nie była tak popularna – tylko domownicy wiedzą ile nerwów czasem mnie to kosztowało. Dlatego wiem, że podpowiedzi i możliwość podpatrzenia są bezcenne. Z drugiej strony samemu też się da :D
Śmieję się, że uprawiam decoupage praktyczny i takiego też uczę – w Niebieskich Migdałach i w pracy. W pracy próbują go osoby, które często ostatni raz pędzel trzymały w ręce w szkole podstawowej i nawet nie są do końca przekonane, czy w ogóle chcą próbować. Prawie zawsze są zaskoczone, że technika jest prostsza niż się zdaje a efekty imponujące. To taka dygresja dla tych, którzy się wahają, chcieli by zacząć ale robią to od następnego długiego weekendu ;)

Przechodząc do rzeczy (wszystko z autopsji, na bazie prób i błędów):

PODKŁAD – nie używam – powierzchnia musi być dobrze odtłuszczona – świetnie nadaje się do tego płyn do naczyń lub denaturat (lub jedno i drugie). Powierzchnie, które były wcześniej pomalowane należy zmatowić czyli przetrzeć papierem ściernym.

TŁO – cienie i wszystko inne co pasuje – stosuję farby akrylowe, takie z puszki ze sklepu z farbami – konkretnie polecam Śnieżkę.

KLEJ – specjalnych klejów nie używam. Zazwyczaj są produkowane na bazie wikolu. Dawniej używałam więc wikolu koniecznie rozcieńczonego wodą. Teraz przyklejam lakierem akrylowym bezbarwnym (używam go również do wykańczania/wtapiania/zabezpieczania). Kupuję dowolne lakiery w puszkach – ważne, że akrylowe i bezbarwne. Jeśli serwetki, które będziemy przyklejać są firmy Maki lub Daisy polecam „Lakryl” ponieważ nie rozmazuje nadruku.

LAKIER – patrz „klej” ;) Lakierowanie w nieskończoność zapewnia wtopienie serwetki czyli zniwelowanie progu jaki powstaje między powierzchnią a serwetką. Dla lepszego efektu i zniwelowania zmarszczek można co drugą warstwę lakieru przecierać wodnym papierem ściernym, najdrobniejszym na świecie (np. 1200). Początkującym zalecam szlifować co trzecią lub co czwartą warstwę ;)

PĘDZLE W DŁOŃ – pędzle to w zasadzie kwestia indywidualnych preferencji – ja lubię płaskie (ławkowce), jak najmiększe. Wielkość – im szersze tym lepiej oczywiście proporcjonalnie do serwetki.
Należy pamiętać, że serwetki (rozwarstwione!!!) przyjmują kolor tła – tło musi więc być jasne i w miarę neutralne. Motywy można wycinać lub wydzierać – w zależności od „konkretności konturów”.
Przyklejanie następuje przez malowanie lakierem po serwetce (z wierzchu).

PODSUMOWANIE czyli LISTA ZAKUPÓW
  • serwetka
  • farba akrylowa
  • lakier bezbarwny akrylowy
  • coś do ozdabiania (na początek polecam przedmioty z odzysku – butelki, puszki, pudełka).

To na początek :) Pękania, przecierki i inne czary mary innym razem :)


A korzystając z okazji chcę się pochwalić dwiema rzeczami.
Ostatnio przyleciał do mnie Aniołik, zrobiony przez Jolcię z blogu Moje hobby moja pasja. Jest śliczny a że jest Niebieski i przyleciał bezpośrednio do Niebieskich Migdałów już tam zostanie i będzie strzegł weny twórczej. Ujmujący za serce wierszyk o tym "Skrzydłoaureolku" możecie przeczytać tutaj.
Na zdjęciu jest również opakowanie, w którym podróżował - prawda, że śliczne? :)

A drugie chwalenie się to w zasadzie podziękowanie dla pani Danusi. Pani Danusia jest z wykształcenia introligatorem. Kiedyś powiedziałam jej, że mam dwie bardzo ważne dla mnie książki, o które boję się, że się rozsypią, bo nie dużo już im brakuje. Jedna to "Alicja..." a druga to wiersze Brzechwy, które należały jeszcze do mojej mamy jak była małą dziewczynką. Pierwsza książka ma ilustracje Tenniela, druga Szancera (nazwiska nie wymagające komentarza ;)). Pani Danusia powiedziała, że je dla mnie oprawi (ja miałam na myśli sklejenie, oprawienie w płótno introligatorskie i przeklejenie okładki) - okładki mają wewnątrz a to co dostałam absolutnie przerosło moje najśmielsze marzenia.


Pani Danusiu dziękuję z całego serca! Te książki mają dla mnie jeszcze większą wartość bo w obecnej postaci są świadectwem bezinteresownej ludzkiej życzliwości i dobroci (co do których jestem przekonana, że wracają do darczyńców). Bardzo serdecznie pozdrawiam i czekam w Niebieskich...

Pozdrawiam też wszystkich tych, którzy dotrwali do końca tego rekordowo długiego posta, całuski!

czwartek, 7 czerwca 2012

Wyniki candy i rąbek lalkowania

Jestem ogromnie szczęśliwa, że moja rozdawajka cieszyła się takim powodzeniem - bardzo wszystkim biorącym w niej udział dziękuję! Przyznam się, że nie zdążyłam jeszcze odwiedzić wszystkich blogów - bo nie jestem w stanie tego robić szybko i pobieżnie (tak się wciągam) ale zaległości będę nadrabiać systematycznie!
Teraz do rzeczy: Zgłosiło się 128 osób, z czego jedna po czasie, jedna anonimowo bez adresu, a jeden z komentarzy został usunięty przez autora; dla odmiany jeden komentarz był podwójny (nie dyskwalifikowałam autorki ponieważ nie wygląda to na chęć oszustwa ;) ). Osoby wybierałam "według widzi mi się" a niezależnie Pan Random uskuteczniał swoje wróżby. Zbieżność osób i numerów oczywiście przypadkowa ;p

Niniejszym ogłaszam, że pakiet serwetek pofrunie do pani szyjąco-haftującej z blogu Haft i Patchwork.
Życzę udanego startu i samych udanych doświadczeń w tej wspaniałej technice :)

Dodatkowo ponieważ ilość osób bawiących się przekroczyła moje oczekiwania postanowiłam przyznać (unikam słowa związanego z grami losowymi) nagrodę pocieszenia. Jest to pakiet serwetek składających się z tych, które kupiłam podczas trwania candy. Powędruje on do Niki z blogu Decoupage i reszta bujania w chmurach - mam nadzieję, że się spodobają bo jestem przekonana, że zrobi z nich dobry użytek :)

Gratuluję i czekam na Wasze adresy niebieskiewarsztaty@gmail.com :)))

Na koniec, postanowiłam pokazać, co mnie tak ostatnio pochłania. Po pierwsze zakochałam się w lalkach Monster High a po drugie zafascynowałam tym, co można z nich wyczarować. Pracuję nad kilkoma na raz a dziś pokażę Operettę (córkę Upiora z Opery). Jest jeszcze nie skończona, z buzi celowałam się w pin up ale może być, że zabrniemy gdzie indziej. No i potwierdza się znana prawda - tatuaże wciągają ;)







A tak wygląda jak się nie ingeruje w jej wygląd ale to temat na zupełnie innego posta...

Życzę wszystkim miłego piątku lub dalszej części długiego weekendu - dużo całusków!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Ważki

Dziś pokazuję dwa fornirowe pudełka z serwetką, od której nie mogę się odczepić. Różnią się kolorem bejcy - ciekawa jestem, która wersja bardziej Wam przypadnie do gustu (różnica w rzeczywistości jest widoczna na całym pudełku, nie tylko na wieczkach).
Poza tym lalkuję i niebawem zaprezentuję co mnie tak wciągnęło.
A tak w ogóle to nie mogę się już doczekać porządnego ciepła na polu (polu, polu, nie na dworze) - bo ja z tych marznących jestem.
Tym bardziej cieplutko wszystkich pozdrawiam :)))