czwartek, 30 sierpnia 2012

Sutaszyk malutki

Dzisiaj szybciutko (nie mam weny do tworzenia - literami też) ale nie chcę zaniedbywać bloga. Powyżej zdjęcie wisiorka, który zrobiłam w lipcu. Jest malutki, nieco krzywy ale pierwszy symetryczny w moim wydaniu (oczywiście zdaje sobie sprawę, że dla dziewczyn zajmujących się soutachem nazywanie go symetrycznym jest nieco na wyrost).
Bardzo spodobał się mojej ulubionej pani doktor, która jest jego nową właścicielką i którą pozdrawiam :)
Was też pozdrawiam :)))

wtorek, 21 sierpnia 2012

Cynkowa osłonka

Mam prawie gotowe pudełko na herbatę i brakuje mi jednego elementu. I tak brakuje już od prawie dwóch miesięcy. Zaczęłam od tego bo myślałam, że kolejny post będzie właśnie o nim, ale nic, czekam...

Dziś pokazuję osłonkę na doniczkę, którą zrobiłam już jakiś czas temu, na tyle dawno że znalazła swoje praktyczne zastosowanie. Jaki widać zbieram w niej puste kopertki z herbaty - kiedyś zabiorę się za teabag origami ;) Nie wyciągałam ich bo dawały mi znać, z której strony już robiłam zdjęcie.
Moje ulubione kwiaty, irysy i wykończenie w kolorze antycznego brązu - i to tyle co mam na dziś do powiedzenia.


Pozdrawiam bardzo serdecznie i cieszę się, że poprzedni post zebrał tyle pozytywnych komentarzy, bo z tymi lalkami to nigdy nic nie wiadomo ;) Wielka buźka dla wszystkich :)

środa, 15 sierpnia 2012

Frankie Stein OOAK


Oto Franka :)
Dostałam ją w "podchoinkowych" okolicznościach - w zasadzie to cała historia - piękna i skomplikowana, a że przydługawa to nie tym razem. Nie była wtedy Franką tylko Frankie. Oryginalnie jest córką Frankenstein'a i zgodnie ze schedą została zszyta z kawałków. Ma oczy w różnych kolorach, z szyi wystają jej dwie metalowe śruby, na policzku, szyi i kończynach ma szwy.
Przed przemalowaniem wyglądała tak:


Ponieważ ma dla mnie również wartość sentymentalną postanowiłam, że nie będę jej zmieniać pod względem znaków szczególnych, z tym że szwy zastąpiłam bliznami po szwach, a że jaki pan taki kram - ma wyciągnięte kolczyki.







Jak wszyscy lalkowi uczniowie Monster High ma śliczny kształt twarzy, co dobrze widać po zmyciu jej (przepraszam za jakość zdjęcia ale wtedy aparat nie współpracował i użyłam innej maszyny).

Do tła sesji zdjęciowej zainspirowały mnie śruby w szyi modelki (zamiast obcasów w butach ma również śruby) i to że do powołania do życia swoich rękodzieł dr F. użył wyładowania elektrycznego.








Muszę ostrzec, że z przerabianiem MH wcale nie kończę bo ostatnimi czasy weszłam w posiadanie kilku potworów. W tym wątku pragnę cieplutko pozdrowić darczyńców - szanowną Świekrę (teściowa nie była by taka miła ;) ) i szanowną Najlepszą Przyjaciółkę.

A jak już pozdrawiam to na przekór aurze bardzo słonecznie pozdrawiam Wszystkich którzy do mnie zaglądają :)))

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Inspiracje rodem z Halkidiki

Przed wyjazdem zapowiadałam polowanie na inspiracje - oczywiście subiektywnie pojęte.
Na początek inspiracja dopełniona lub w odwrotnej kolejności. Zrobiłam kiedyś drzewko pomarańczowe z masy solnej. Udało mi się takie uwiecznić w naturze. Tego solnego nigdy nie pomalowałam bo bardzo podoba mi się jak się przypiekło. To jeden z powodów dla których masę solną zawsze wypiekam.


Na hotelowych włościach zachwycały mnie również tykwy (albo dynie), które pięły się po wszystkim i na dużych wysokościach. Wyglądały bardzo ozdobnie. Na pewno w Polsce rosną takie, ale nie w mojej okolicy...










W temacie nieznanych roślin zachwyciło mnie drzewo obsypane kwiatami lub już owocami, drzewo zupełnie mi nie znane (jak ktoś wie proszę o podpowiedź). Wygląda na kuzyna miechunki, dalekiego kuzyna ;)





Podczas jednego ze spacerów przystanęłam też nad dziurą w ziemi - no bo same rozumiecie :) Aż mi się Wszechwiedząca Wiedźma Ple Ple przypomniała...


Bardzo podobały mi się muszle zawieszane na różnych naturalnych konstrukcjach. Poniższe zdjęcie zrobiłam w jednym z barów na nazwijmy - werandzie.







Dla mnie żaden pobyt nad morzem nie może się obyć bez zbierania kamyków. Tym razem postawiłam na małe pumeksy - są lekkie i dziurkowane oraz okrągłowyturlane. Takie regularne są dla mnie znakiem pracy morskiej wody - cierpliwego szlifierza. Planuję je wykorzystać do jakieś pamiątkowej biżuterii.







Oczywiście zakładałam, że tydzień pobytu minie zbyt szybko więc nie zabrałam ze sobą nic rękodzielnego. Po tygodniu zaczęło mi tego brakować, niestety nie udało mi się kupić odpowiedniego sznurka. Od pań animatorek dostałam kawałek, w zamian za naukę splotu makramowego. Powstawały bransoletki jak na poniższym zdjęciu - tę wzięłam sobie na pamiątkę. O dziwo chęć posiadania zadeklarował mój mąż. Bransoletka nie jest skończona bo nie jesteśmy przekonani czy ma być na stałe, czy rozsuwana - możliwości jest kilka.




Na koniec Hakuna  Matata - jako, że podróże kształcą dowiedziałam się, że jest to prawdziwe słowo oznaczające  w Swahili "brak zmartwień". Jak nam wytłumaczył sympatyczny pan z Kenii "there are no worries". Pan robił bransoletki z muliny, symbolizujące właśnie Hakuna Matata. Nie jestem zwolenniczką bransoletek "na stałe" ale tej z przesłaniem ( i w wakacyjnym klimacie) nie mogłam się oprzeć.


W żadnym poście nie dodałam jeszcze tylu zdjęć ale subiektywne inspiracje to subiektywne inspiracje.
Choć wróciłam z Grecji życzę wszystkim Hakuna Matata :)))

piątek, 10 sierpnia 2012

Wróciłam :)






Przedstawiam Oskara. Oskar jest Podróżną Wydrą. Ponieważ gatunek zobowiązuje, od ponad dziesięciu lat razem z Osobistym Szczęściem zabieramy go jak gdzieś wyjeżdżamy i robimy mu zdjęcia na tle pożądanych na turystycznych fotografiach obiektów (jedno z naszych dziwactw). Tu siedzi na halcydyckim półwyspie :)

Ale po kolei...
Przed samym wyjazdem dostałam wyróżnienie od Jabloniee, z blogu Życie decoupagiem zdobione.


Jest mi bardzo miło - serdecznie dziękuję i przesyłam całuski. Jabloniee robi czary - mary w decoupage'u więc tym bardziej czuję się uhonorowana.
Wyróżnienie pragnę przekazać Catwing z blogu Skrzydlay Kot, autorce przejmujących i niebanalnych rysunków i obrazów, opatrzonych równie niebanalnymi komentarzami. Catwing wróciła do blogowania po kilkumiesięcznej przerwie (co chyba nie jest łatwe) - mam nadzieję, że wyróżnienie ją zmotywuje i doda energii - przynajmniej na mnie wyróżnienia tak działają.



Ja sama mam powakacyjnego spleena. Czytałam, że tak się dzieje ale osobiście nigdy tego nie doświadczyłam. A tu na prawdę - wracasz do rzeczywistości i masz przekonanie (nie podejrzenie czy przypuszczenie) a przekonanie, że nic dobrego już na ciebie nie czeka. Za to przed "dołkiem" była "górka", ba nawet ośmiotysięcznik! Jak już kiedyś uchyliłam rąbka - teściowa podarowała nam tydzień wakacji w Grecji. Wyobraźcie sobie, że na dwa dni przed powrotem dostaliśmy telefon z Rainbow T. z propozycją kolejnego tygodnia gratis (!). Szczerze mówiąc nigdy nie słyszałam, żeby się komuś coś podobnego przytrafiło. Prawdopodobnie ktoś wykupiwszy ten tydzień nie mógł pojechać, hotel był już opłacony, my byliśmy na miejscu - ale takich par było więcej a zadzwonili akurat do nas :) Mam dwa komentarze do zdarzenia - albo "Zakochanym szczęście sprzyja" albo "Głupi ma zawsze szczęście"...
Oczywiście skorzystaliśmy, choć tylko jeden z naszych dwóch pracodawców potrafił się w tej sytuacji zachować z klasą.
To były cudowne chwile - takie wakacje z prawdziwego zdarzenia - czas beztroski i wypoczynku :)

Po powrocie odkryłam jeszcze jedną niespodziankę, która w zasadzie zmobilizowała mnie żeby coś tu napisać. Znacie bloga Pink Bubbles? Można na nim znaleźć prawdziwe cuda z modeliny i inspirujące tutoriale a ostatnio pojawiły się też zestawienia blogów, które PB lubi odwiedzać. W grupie "blogów kreatywnych" pojawił się mój, co na prawdę dodało mi skrzydeł! Bardzo serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Rozpisałam się a już nie mogę się doczekać odwiedzenia Waszych blogów - duża buźka dla tych, co wytrwali do końca :***