Jak już kiedyś wspominałam, żywo interesuję się serwetkami z innych krajów - im dalej, tym lepiej. Dostałam niedawno opakowanie z Japonii, z adnotacją, że nie są zbyt urodziwe, każda jest inna i raczej do niczego się nie nadają. Wielka była moja radość, gdy okazało się, że istotnie serwetki to żadne, ponieważ są papierem do origami. Marzył mi się taki od dawna, niestety cena była dość odstraszająca. Okazał się być inny niż się spodziewałam - miękki i raczej gruby. Przypomina bibułkę, która była dołączana do zeszytów przywożonych z Czechosłowacji (a w których, ze względu na strukturę papieru ciężko było pisać piórem).
Jak origami - wiadomo - żurawie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz