Dawno nie dodawałam nic z ceramiki więc nadeszła pora na kolejną figurkę. Figurkę nazywam Franciszkiem (nie jest to ten święty ale skojarzenie dokładnie to). Do ulepienia go zainspirował mnie pewien ptaszek, który przylatywał do ogrodu na działce moich rodziców. Kiedy mi o nim opowiadali myślałam, że coś koloryzują ale widziałam to na własne oczy. Otóż kiedy tata zaczynał plewić albo coś kopać w ziemi - nie widłami czy szpadlem a klęcząc i przy użyciu mniejszych narzędzi, od razu przylatywał mały, poczochrany, śmieszny ptaszek i siadał w odległości wyciągnięcia ręki. I taki to był tandem - jak tata znalazł w ziemi jakiegoś robaka kładł go przed ptaszkiem, który bez zastanowienia połykał prezent. Wiem, że zwierzęta mogą wyczuwać swoich miłośników ale ten konkretny rozczochraniec był wyjątkowym spryciarzem. I na dodatek bystrzakiem skoro skojarzył cudze kopanie w ziemi z dostępem do przekąsek :)
Ceramiczne ptaszki były szkliwione na żółto ale w trakcie wypalanie zostały zabarwione oparami KD14. To miały być takie wesołe kanarki (żeby się nie kojarzyły z gołębiami bo jako Krakowianka nie uznaję goszczenia na sobie Columba livia f. urbana, lubię je karmić ale bez spoufalania się!). Dodatkowo jeden siedział na naczynku (do którego wg koncepcji miałam wsypać drobne nasionka) ale się oderwał i gdzieś odleciał...
Podobno jutro ma być ostatni taki rozszlochany deszczem dzień i już nie mogę się doczekać upałów - choć bardzo lubię chodzić w moich kaloszach w kolorowe paski :)
Jejku, ale masz talent! Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńzacznę od końca kalosze są super!! a co do deszczu to dziś miał być ostatni dzień... Franciszek śliczniutki, czego Ty Aniu nie potrafisz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niebiesko buziolki:*:)
Franciszek jest doskonały! Zresztą jak wszystkie wykonane przez Ciebie figurki :)
OdpowiedzUsuńFranciszek przepiękny:) Życzę dużo słońca:)
OdpowiedzUsuńKreatywność bez końca.Bardzo lubię tutaj zaglądać iczytać ciekawe niebieskie opowieści oraz podziwiać migdałowe prace.Pozdrawiam i też czekam na ciepło i słonko.
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba opowieść o rozczochranym ptaszku, który przylatywał na wyżerkę ;) a te figurki okraszone tym opowiadankiem podobają mi się bardzo :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że dziś to rzeczywiście ten ostatni zapłakany dzień na dłuższy czas.....
no to Tata ma swoją piękną rzeźbę a i ptaszek został uwieczniony, cudne i opowieść i Twoje dzieła :)
OdpowiedzUsuńod razu widać, że zarówno Franciszek jak i ptaszki świetnie się czują w swoim towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńCudo wyczarowałaś
OdpowiedzUsuńAleż Ty jesteś zdolna osóbka ciagle czymś zaskakujesz.No i oczywiście miałąś razcje juz dzisiaj świeci słonko co i mnie tez bardzo cieszy .Pozdrawiam Słonecznie Ewa:))))
OdpowiedzUsuńJaka piękna figurka!!! Ptaszek cudownie wyglada na tym kapeluszu:) Zapraszam Cię do zabawy w jedenaście pytań na moim blogu:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudny jest. Jak robi się takie cuda?!?!
OdpowiedzUsuńPiękna ta figurka:)
OdpowiedzUsuńhi,
OdpowiedzUsuńvery cute!!
hugs.
Franciszek jest cudny ! Pięknie go wykonałaś !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nooo!Mi też się podoba. z tym ptaszkiem o się chyba zainspiruję.
OdpowiedzUsuńŚliczne są Twoje figurki. Ja też próbuję cos lepić w glinie, ale tylko wtedy jak jestem u teściów (nota bene pod Krakowem:-), bo tam mam możliwość wypalenia.Niedługo wakacje, wiec zajrzę... A tak w ogóle to zapraszam do mnie po wyróznienie:-)! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAniu jestem pod wrażeniem!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna, wyjątkowo urokliwa figurka. Budzi same miłe skojarzenia!
Tatę, miłośnika ptaków, koniecznie pozdrawiam :)